Martyna Michowska, wychowanka Twórczego pisania MDK, proponuje fragmenty własnej powieści, dotyczącej wizji świata, w którym kłamstwa bohaterów doprowadzają do apokalipsy.
Tyle kłamstw.
Tyle lat wpajania w nieświadome umysły bujd o świecie, mydlenia oczu i szerokiego mijania z prawdą. Ktoś zadecydował, że błędy mają być zapamiętane jako najlepsze decyzje, byleby być wszechwiedzącym i idealnym w oczach potomków. Dla tamtych ludzi – jeżeli tak można ich nazwać – cały gatunek, który nikomu nie zawadzał, prowadził swoje spokojne, praktycznie utopijne życie, nagle stał się najgorszym wrogiem. Dlaczego? Nie było odpowiedzi. Bo tak – i tyle.
W głowie [bohatera] otworzyła się epoka historyczna, której do tej pory brakowało. Wszyscy dookoła próbowali wpoić, że unikanie prawdy jest logiczne mimo, że to był ostatni epitet, który tutaj pasował.
Zniszczyć, zamiast naprawić i uratować – hasło, odpowiadające działaniom poprzedników. A teraz? Mniej więcej to samo, jeśli nie dokładnie t o s a m o. Ratunku nie było, takiej wizji nie dało się już naprawić.
Co ja zrobiłem…
Trochę o świecie.
Otchłanią Magellana była gigantyczna sieć jaskiń, która według niejednej teorii rozciągała się na cały kontynent, a przynajmniej przez cały Ural. Ta teoria istniała tylko dzięki dronom i technologii, i tego, że ten Magellan żył w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Od razu mógł puścić drony z Rosji i Ameryki, aby przebadały bezdenną Otchłań, bo inaczej tego nazwać się nie dało. Tam, to nawet z latarką było bardzo ciemno. Drony wysłane jako pierwsze nigdy się nie spotkały – paliwa im nie wystarczyło, aby się w ogóle namierzyć, a zasięg miały na ponad pięćdziesiąt kilometrów. Potem, co około pięć kilometrów, naukowcy zaczęli robić obozy, by te drony kiedykolwiek w ogóle się spotkały. Najpierw zawozili je od obozu do obozu, po czym za nimi szli, jak za przewodnikami.
I tak mijały tygodnie, miesiące, prawie lata, badania i odkrycia stawały się bardziej imponujące, technologia powoli postępowała, a mimo tego drony nawet nie były blisko spotkania się. W zamian odkryły setki odnóg i jaskiń, wiele podziemnych jezior i głębokich wąwozów. Niektórzy sądzili, że nawet odkryli szczątki jakiejś cywilizacji, lecz ta teoria szybka zniknęła. Ale drogi do siebie przez ten wielki – i jak się wiele razy wydawał, nieskończony labirynt – nie były w stanie znaleźć.